Muzeum Toulouse-Lautrec, Albi, Francja. Lautrec nienawidził politycznych rozmów, ale obracał się wokół świata artystów, aktorów i pisarzy, z których większość nie ukrywała swoich anarchistycznych przekonań. Oni byli wtedy w modzie. Zaawansowani ludzie bronili ich, snoby były kiczami. W tym samym roku Lautrec spotkał się z grupą niezależnych pisarzy, którzy do pewnego stopnia należeli do anarchistów w ich poglądach, z personelem Review Blanche, magazynu założonego przez braci Nathanson dwa lata temu.
Lautrec od razu poczuł się swobodnie w tym środowisku. Aleksander i Tade Nathanson, od urodzenia Polacy, zdobyli prestiż w paryskim teatrze i świecie literackim. Nathansoni byli ludźmi o szerokich horyzontach i nie skąpili się w ideach lub pieniądzach, instynktownie ścigani innowatorzy, prawie zawsze bezbłędnie wychwyceni wszystkie fenomeny charakterystyczne dla tej epoki końca wieku, byli zwolennikami Mallarme, Ibsena, takich młodych artystów jak Bonnard, Vuillard, Roussel, Maurice Denis, Valloton, którzy nazwali siebie „Nabis”. W lutowym wydaniu Revue Blanche opublikowano artykuł o laudacji na temat wystawy Lautreca w Galerii Busso and Valadon.
Wśród braci Nathanson wyróżniała się szczególnie Tade. Wysoki, silny człowiek, smakosz i żarłok, zamówił ogromną liczbę dań, był hojny, uwielbiał marnować pieniądze, co odpowiadało jego żywemu i entuzjastycznemu charakterowi. Jego przydomek „The Magnificent” był dla niego bardzo odpowiedni. Niestrudzony biznesmen łączył go z wyrafinowaną estetyką, przenikliwy umysł nie przeszkadzał mu w spełnianiu snów i utopijnych projektów. Była to chuda i porywcza osobowość, głęboka i niepoważna w tym samym czasie. Pomimo pewnej dziecinności, czuł talent, ale nieokiełznany talent.
Gigant często wznosił się w chmurach, jego gorąca wyobraźnia i intuicja przeważały nad rozsądkiem. Ożenił się z bardzo młodą dziewczyną – w dniu jej ślubu miała zaledwie piętnaście lat i trzy miesiące – uderzająco piękną dziewczynę. Chodziło o taką żonę, którą marzył całe życie! Miała na imię Mizia. Wśród jej przodków był rosyjski książę i utalentowany belgijski muzyk. Ona sama była wirtuozem pianistki. Mizia pozwalała sobie na rozmaite kaprysy, nie mniej niż Lautrec, ale w przeciwieństwie do niego żyła w fantastycznym świecie i podporządkowała wszystko swoim kaprysom. Przygotowując się do ślubu, spędziła trzysta tysięcy złotych franków na pościeli, na wróżkowym posagu, wszystkie pieniądze, które jej dali jej rodzice.
Nathansonowie i ich przyjaciele bardzo szybko zaakceptowali Lautreca i pokochali go. Zaczął publikować w „Review Blanche”. Po pewnym czasie poprosił Mysię, by pozowała na okładkę broszury z piosenką Dio „Chastity”.
Mizia Nathanson była wzorem dla Lautreca i jednego z plakatów zamówionych przez „Revue Blanche”. Na niej artysta przedstawił „musującą i tajemniczą” Mizię w futrzanym bolerku ze sprzęgłem, welonem i dużą czapką ozdobioną czarnymi piórami.
Mizia Nathanson była zaskakująco dobra, ale artystka zniekształcała jej rysy. „Lautrec, dlaczego przedstawiasz wszystkie kobiety jako brzydkie?” – spytała Mysia. „Ponieważ są naprawdę brzydcy,” odpowiedział Lautrec.